Wyszłam
szybkim krokiem z obdrapanego budynku szkoły. Kopnęłam bramę
wejściową, która otworzyła się, sygnalizując to głośnym
skrzypnięciem i uderzyła z hukiem o mur, z którego odpadły
kawałki szarego tynku. Dookoła padał śnieg. Białe płatki
wirowały w powietrzu jak roztańczone baletnice, znoszone w dal
silnymi podmuchami wiatru, aby swoją wędrówkę zakończyć na
skutej lodem ziemi. Krajobraz był piękny, ale nie zwróciłam na to
specjalnej uwagi. Byłam zbyt zajęta ogarniającą mnie wściekłością i mimo panującej wokół temperatury, nie miałam zamiaru zajmować
się tak przyziemnymi rzeczami jak zapinanie kurtki. Chciałam jak
najszybciej znaleźć się w domu i przebrać się w coś co nie
śmierdziało kawą.
Marcie
znowu ośmieszyła mnie przed wszystkimi. Każdy tylko śmiał się
lub spoglądał na mnie z litością i zażenowaniem. Stłumiony
gniew zmieszany ze smutkiem zapłonął we mnie na nowo, na
wspomnienie tej chwili.
Była
przerwa. Stałam w kolejce do automatu z gorącymi napojami, miałam
bardzo zły humor i chciałam kupić sobie gorącą czekoladę.
Przede mną Marcie nachylała się nad dystrybutorem żeby zabrać
swoją kawę. Jej spodenki były tak krótkie że spod nogawek ( albo
raczej dziur na nogi), wystawały jej wysmarowane samoopalaczem
pośladki. Zastanowiłam się przez chwilę czy czasem nie jest jej
zimno ale po chwili jakoś przestało mnie to interesować. Chwyciła
kubek z kawą i odwróciła się w moją stronę z drwiącym
uśmieszkiem. Wydęła wargi w dzióbek i ruszyła przed siebie,
oblewając mnie przy okazji gorącym napojem. Na moim swetrze
rozkwitła wielka brązowa plama, ślad po gorącej kawie. Spojrzałam
na nią i warknęłam:
- Może byś trochę uważała ?!
Ona tylko zmierzyła mnie wzrokiem z rozbawieniem, po czym złapała się teatralnie za głowę, przeczesując gęste, blond włosy.
- Oj. Ale ze mnie niezdara. - wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu - Przynajmniej ten sweter wygląda teraz o wiele lepiej. - powiedziała mierząc mnie od góry do dołu i roześmiała się odchodząc.
Rozejrzałam się po korytarzu i uświadomiłam sobie że reszta przygląda mi się, szepcąc coś do siebie z rozbawieniem. Po korytarzach rozległ się echem dźwięk dzwonka. Wszyscy zaczęli zbierać się koło klas, a ja ruszyłam do szafki po swoje rzeczy.
Ta. I to by było na tyle. Szłam teraz chodnikiem w stronę skrzyżowania. Boże jak ja jej nienawidzę, tak było zawsze, właściwie nigdy się nie lubiłyśmy. I nie polubimy. Rywalizujemy ze sobą od przedszkola. Ale bez przesady, żeby oblewać kogoś kawą, trochę klasy no błagam.
- Może byś trochę uważała ?!
Ona tylko zmierzyła mnie wzrokiem z rozbawieniem, po czym złapała się teatralnie za głowę, przeczesując gęste, blond włosy.
- Oj. Ale ze mnie niezdara. - wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu - Przynajmniej ten sweter wygląda teraz o wiele lepiej. - powiedziała mierząc mnie od góry do dołu i roześmiała się odchodząc.
Rozejrzałam się po korytarzu i uświadomiłam sobie że reszta przygląda mi się, szepcąc coś do siebie z rozbawieniem. Po korytarzach rozległ się echem dźwięk dzwonka. Wszyscy zaczęli zbierać się koło klas, a ja ruszyłam do szafki po swoje rzeczy.
Ta. I to by było na tyle. Szłam teraz chodnikiem w stronę skrzyżowania. Boże jak ja jej nienawidzę, tak było zawsze, właściwie nigdy się nie lubiłyśmy. I nie polubimy. Rywalizujemy ze sobą od przedszkola. Ale bez przesady, żeby oblewać kogoś kawą, trochę klasy no błagam.
Z
zamyślenia wyrwał mnie pisk opon, dobiegający z mojej lewej
strony. Zdążyłam zobaczyć tylko maskę granatowego Jeep'a
Wrangler'a . Chwilę później poczułam mocne uderzenie w bok i
straciłam równowagę. Zachwiałam się po czym impet uderzenia
zwalił mnie z nóg. Leżałam przed samochodem, strasznie bolało
mnie biodro, zapewne to na nie upadłam lądując na asfalcie. Moja
torba leżała obok. Wysypało się z niej parę książek i
długopisów. Pomiędzy mną a maską samochodu, na asfalcie leżał
mój odtwarzacz MP3, był w opłakanym stanie. Spojrzałam smutno na
roztrzaskane urządzenie i wezbrała we mnie wściekłość, którą
nagle zapragnęłam wyładować na sprawcy. Wstałam, uzupełniłam
torbę rzeczami leżącymi na asfalcie i zwyczajnie zaczęłam drzeć
się na kierowce.
-
Kto ci dał prawo jazdy, idioto ?
Z
samochodu wysiadł wysoki brunet, w flanelowej koszuli w
granatowo-czarną kratę. Wyglądał na góra 19 lat.
-
Oszalałaś ?! Masz jakieś skłonności samobójcze, że pchasz się
pod rozpędzone samochody ?
-
Ślepy jesteś ? Byłam na przejściu dla pieszych!
-
To nie upoważnia cię do włażenia mi pod koła!
-
Przekroczyłeś prędkość. - argumentowałam rozpaczliwie.
Rozejrzał
się dookoła zrezygnowany i zaczął grzebać w kieszeniach spodni.
-
Masz. - powiedział, wyciągając do mnie rękę, w której
trzymał 20 dolarów. - Tylko nie dzwoń po policję bo mam już 22
punkty karne.
-
Nie chcę twoich pieniędzy, wykup sobie za nie parę godzin kursu,
żebyś nikogo nie rozjechał.
Roześmiał
się nerwowo i powiedział:
-
Zazwyczaj aż tak źle nie jeżdżę.
-
Ale patrząc na ilość twoich punktów karnych zdarza ci się.
Podszedł
do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę.
-
Tak w ogóle to jestem Kevin.
Popatrzyłam
na niego zdziwiona i podałam mu rękę, mówiąc:
-
Rebecca, powiedziałabym że miło cię poznać, ale to nie prawda. -
powiedziałam uszczypliwie, na co on tylko uśmiechnął się
łobuzersko.
-
Serio nie chciałem cię zabić, samo tak jakoś wyszło.
Roześmiałam
się.
-
Może cię podwiozę ? Bo widząc zapał z jakim wskoczyłaś mi pod
samochód, musiałaś sie gdzieś śpieszyć.
-
Jakoś nie mam zwyczaju wsiadać do samochodu z obcymi facetami
którzy przed chwilą omal mnie nie rozjechali.
Podszedł
do drzwi od strony pasażera, otworzył je i machnął do mnie ręką
w zapraszającym geście, mówiąc:
-
Jestem ci to winien.
Przyjrzałam
mu się. Nie wyglądał na psychopatę, w sumie był całkiem
przystojny. Zagryzłam wargi z rozbawieniem i niepewnie wsiadłam do
samochodu.
-
Dzięki. - powiedziałam tylko. Dalszą drogę jechaliśmy w prawie
całkowitej ciszy przerywanej tylko moimi krótkimi uwagami, w którą
stronę ma jechać i o dziwo, wcale nie było niezręcznie. Po około
pięciu minutach byliśmy na miejscu. Zatrzymał Jeep'a nie gasząc
silnika.
Pożegnałam
się, po czym wysiadłam z samochodu i skierowałam się w stronę
drzwi. Zaczęłam grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy, ale
dziwnym trafem ich nie znalazłam. Pomyślałam że zapewne są na
dnie torby. Nacisnęłam dzwonek i odwróciłam się w stronę ulicy.
Jeep'a już nie było.
_________________________________
W końcu uporałam się z pierwszym rozdziałem, jest trochę przerobiony, bo uznałam że w pierwotnej wersji jest zbyt dużo bohaterów, przez co panuje zamęt. Wydaje mi się że lepiej jest tak jak jest teraz. Mam nadzieję że zapowiada się dobrze.
_________________________________
W końcu uporałam się z pierwszym rozdziałem, jest trochę przerobiony, bo uznałam że w pierwotnej wersji jest zbyt dużo bohaterów, przez co panuje zamęt. Wydaje mi się że lepiej jest tak jak jest teraz. Mam nadzieję że zapowiada się dobrze.
Po pierwsze to bardzo podoba mi się twój styl pisania. Po drugie piszesz dialogi z błędami (jak się ze mną skontaktujesz to wyjaśnię o co mi chodzi). Po trzecie mam dla ciebie propozycje, a oto ta propozycja: posiadam blog, który ma sporą poczytność, jest to blog grupowy, bo opisuje losy czterech par, choć zaczął się od jednej. Krótko mówiąc potrzebuje trzech autorów i bardzo chciałbym byś ty została jedną z autorek. Wszystko wyjaśnię, ale nie w komentarzu, bo nie chcę ci śmiecić. Kontakt: samuel.aleks@gmail.com
OdpowiedzUsuń