niedziela, 8 grudnia 2013

Promise, Rozdział 1

Wyszłam szybkim krokiem z obdrapanego budynku szkoły. Kopnęłam bramę wejściową, która otworzyła się, sygnalizując to głośnym skrzypnięciem i uderzyła z hukiem o mur, z którego odpadły kawałki szarego tynku. Dookoła padał śnieg. Białe płatki wirowały w powietrzu jak roztańczone baletnice, znoszone w dal silnymi podmuchami wiatru, aby swoją wędrówkę zakończyć na skutej lodem ziemi. Krajobraz był piękny, ale nie zwróciłam na to specjalnej uwagi. Byłam zbyt zajęta ogarniającą mnie wściekłością i mimo panującej wokół temperatury, nie miałam zamiaru zajmować się tak przyziemnymi rzeczami jak zapinanie kurtki. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i przebrać się w coś co nie śmierdziało kawą.
 Marcie znowu ośmieszyła mnie przed wszystkimi. Każdy tylko śmiał się lub spoglądał na mnie z litością i zażenowaniem. Stłumiony gniew zmieszany ze smutkiem zapłonął we mnie na nowo, na wspomnienie tej chwili.
Była przerwa. Stałam w kolejce do automatu z gorącymi napojami, miałam bardzo zły humor i chciałam kupić sobie gorącą czekoladę. Przede mną Marcie nachylała się nad dystrybutorem żeby zabrać swoją kawę. Jej spodenki były tak krótkie że spod nogawek ( albo raczej dziur na nogi), wystawały jej wysmarowane samoopalaczem pośladki. Zastanowiłam się przez chwilę czy czasem nie jest jej zimno ale po chwili jakoś przestało mnie to interesować. Chwyciła kubek z kawą i odwróciła się w moją stronę z drwiącym uśmieszkiem. Wydęła wargi w dzióbek i ruszyła przed siebie, oblewając mnie przy okazji gorącym napojem. Na moim swetrze rozkwitła wielka brązowa plama, ślad po gorącej kawie. Spojrzałam na nią i warknęłam:
- Może byś trochę uważała ?!
Ona tylko zmierzyła mnie wzrokiem z rozbawieniem, po czym złapała się teatralnie za głowę, przeczesując gęste, blond włosy.
- Oj. Ale ze mnie niezdara. - wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu - Przynajmniej ten sweter wygląda teraz o wiele lepiej. - powiedziała mierząc mnie od góry do dołu i roześmiała się odchodząc.
 Rozejrzałam się po korytarzu i uświadomiłam sobie że reszta przygląda mi się, szepcąc coś do siebie z rozbawieniem. Po korytarzach rozległ się echem dźwięk dzwonka. Wszyscy zaczęli zbierać się koło klas, a ja ruszyłam do szafki po swoje rzeczy.
 
 Ta. I to by było na tyle. Szłam teraz chodnikiem w stronę skrzyżowania. Boże jak ja jej nienawidzę, tak było zawsze, właściwie nigdy się nie lubiłyśmy. I nie polubimy. Rywalizujemy ze sobą od przedszkola. Ale bez przesady, żeby oblewać kogoś kawą, trochę klasy no błagam.
 Z zamyślenia wyrwał mnie pisk opon, dobiegający z mojej lewej strony. Zdążyłam zobaczyć tylko maskę granatowego Jeep'a Wrangler'a . Chwilę później poczułam mocne uderzenie w bok i straciłam równowagę. Zachwiałam się po czym impet uderzenia zwalił mnie z nóg. Leżałam przed samochodem, strasznie bolało mnie biodro, zapewne to na nie upadłam lądując na asfalcie. Moja torba leżała obok. Wysypało się z niej parę książek i długopisów. Pomiędzy mną a maską samochodu, na asfalcie leżał mój odtwarzacz MP3, był w opłakanym stanie. Spojrzałam smutno na roztrzaskane urządzenie i wezbrała we mnie wściekłość, którą nagle zapragnęłam wyładować na sprawcy. Wstałam, uzupełniłam torbę rzeczami leżącymi na asfalcie i zwyczajnie zaczęłam drzeć się na kierowce.
- Kto ci dał prawo jazdy, idioto ?
Z samochodu wysiadł wysoki brunet, w flanelowej koszuli w granatowo-czarną kratę. Wyglądał na góra 19 lat.
- Oszalałaś ?! Masz jakieś skłonności samobójcze, że pchasz się pod rozpędzone samochody ?
- Ślepy jesteś ? Byłam na przejściu dla pieszych!
- To nie upoważnia cię do włażenia mi pod koła!
- Przekroczyłeś prędkość. - argumentowałam rozpaczliwie.
Rozejrzał się dookoła zrezygnowany i zaczął grzebać w kieszeniach spodni.
- Masz. -  powiedział, wyciągając do mnie rękę, w której trzymał 20 dolarów. - Tylko nie dzwoń po policję bo mam już 22 punkty karne.
- Nie chcę twoich pieniędzy, wykup sobie za nie parę godzin kursu, żebyś nikogo nie rozjechał. 
Roześmiał się nerwowo i powiedział:
- Zazwyczaj aż tak źle nie jeżdżę.
- Ale patrząc na ilość twoich punktów karnych zdarza ci się.
Podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Tak w ogóle to jestem Kevin.
Popatrzyłam na niego zdziwiona i podałam mu rękę, mówiąc:
- Rebecca, powiedziałabym że miło cię poznać, ale to nie prawda. - powiedziałam uszczypliwie, na co on tylko uśmiechnął się łobuzersko.
- Serio nie chciałem cię zabić, samo tak jakoś wyszło.
Roześmiałam się.
- Może cię podwiozę ? Bo widząc zapał z jakim wskoczyłaś mi pod samochód, musiałaś sie gdzieś śpieszyć.
- Jakoś nie mam zwyczaju wsiadać do samochodu z obcymi facetami którzy przed chwilą omal mnie nie rozjechali.
Podszedł do drzwi od strony pasażera, otworzył je i machnął do mnie ręką w zapraszającym geście, mówiąc:
- Jestem ci to winien.
Przyjrzałam mu się. Nie wyglądał na psychopatę, w sumie był całkiem przystojny. Zagryzłam wargi z rozbawieniem i niepewnie wsiadłam do samochodu.
- Dzięki. - powiedziałam tylko. Dalszą drogę jechaliśmy w prawie całkowitej ciszy przerywanej tylko moimi krótkimi uwagami, w którą stronę ma jechać i o dziwo, wcale nie było niezręcznie. Po około pięciu minutach byliśmy na miejscu. Zatrzymał Jeep'a nie gasząc silnika.


 Pożegnałam się, po czym wysiadłam z samochodu i skierowałam się w stronę drzwi. Zaczęłam grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy, ale dziwnym trafem ich nie znalazłam. Pomyślałam że zapewne są na dnie torby. Nacisnęłam dzwonek i odwróciłam się w stronę ulicy. Jeep'a już nie było.
_________________________________
W końcu uporałam się z pierwszym rozdziałem, jest trochę przerobiony, bo uznałam że w pierwotnej wersji jest zbyt dużo bohaterów, przez co panuje zam
ęt. Wydaje mi się że lepiej jest tak jak jest teraz. Mam nadzieję że zapowiada się dobrze.

1 komentarz:

  1. Po pierwsze to bardzo podoba mi się twój styl pisania. Po drugie piszesz dialogi z błędami (jak się ze mną skontaktujesz to wyjaśnię o co mi chodzi). Po trzecie mam dla ciebie propozycje, a oto ta propozycja: posiadam blog, który ma sporą poczytność, jest to blog grupowy, bo opisuje losy czterech par, choć zaczął się od jednej. Krótko mówiąc potrzebuje trzech autorów i bardzo chciałbym byś ty została jedną z autorek. Wszystko wyjaśnię, ale nie w komentarzu, bo nie chcę ci śmiecić. Kontakt: samuel.aleks@gmail.com

    OdpowiedzUsuń