niedziela, 8 grudnia 2013

Promise, Rozdział 2

Nacisnęłam dzwonek po raz kolejny, bo w dalszym ciągu nikt nie otwierał. Mama pewnie jest w pracy i wróci wieczorem, ale Michael na pewno siedział w domu. Naciskałam dzwonek tak długo aż nie usłyszałam odgłosu kroków na schodach i krzyku Michaela 'No chwila, przecież już idę'. Po paru sekundach drzwi się otworzyły a zza nich wychyliła się znudzona twarz Michaela.
- A ty tu czego? - zapytał żartobliwie.
- Jak byś raczył zauważyć kochany braciszku, ja też tu mieszkam. - odparłam ze sztucznym uśmiechem, wpychając się między niego a drzwi.
- Skoro tu mieszkasz to może łaskawie wzięłabyś klucze i sama sobie otworzyła ?
- Skoro masz 19 lat to może łaskawie wziąłbyś się za jakąś robotę i wyprowadził ? - zapytałam złośliwie.
- Nie bądź taka mądra bo następnym razem cię nie wpuszczę i będziesz spać na wycieraczce.
- Też cię kocham braciszku. - zakończyłam sztucznie się uśmiechając, na co mój brat prychnął odwracając się na pięcie i odszedł z założonymi rękami. Wyglądał teraz jak obrażony przedszkolak, któremu ktoś zabrał ulubione klocki.
Zdjęłam buty i kurtkę, po czym przeszłam przez salon i weszłam do kuchni. Od tego całego zamieszania zrobiłam się strasznie głodna. Otworzyłam lodówkę, z nadzieją że znajdę tam coś nadającego się do zjedzenia.
No tak, mama znowu zapomniała zrobić zakupy. Postanowiłam że zrobię je sama, ale później, teraz byłam zbyt głodna. Otworzyłam zamrażarkę w poszukiwaniu frytek. Wyciągnełąm paczkę i nagrzałam piekarnik.
- Michael. Zrobić ci frytki ?! - zapytałam.
Cisza. Pewnie znowu gra.
Nalałam sobie szklankę soku porzeczkowego i wdrapałam się po schodach na górę.  Drzwi od mojego pokoju były uchylone. Dziwne, mogłabym przysiąc że zamykałam je na zamek, kiedy wychodziłam do szkoły.
Poczułam niepokój. Odruchowo dotknęłam opuszkami palców obojczyków żeby upewnić się że klucz jest na właściwym miejscu. Wisiał na srebrnym łańcuszku, bezpiecznie ukryty pod poplamionym swetrem, lekko ocierając się o mój mostek. Był bardzo rozgrzany od temperatury mojego ciała kiedy dotknęłam go zimnymi palcami. Popchnęłam niepewnie czarne, dębowe drzwi. Zawiasy jęknęły głośno, a drzwi z hukiem runęły na podłogę, odrywając się od futryny. Rygiel był wysunięty, co upewniło mnie w przekonaniu że zamknęłam je za sobą. Teraz byłam już wściekła, na podsumowanie tego i tak już beznadziejnego dnia, ktoś musiał jeszcze zdemolować mi wejście do pokoju.
- Michael! Chodź tu! - krzyczałam - Mógłbyś mi do jasnej cholery wyjaśnić, co tu się stało ?
Zero reakcji.
Weszłam, a raczej wtargnęłam do jego pokoju. Siedział w fotelu przed telewizorem, z słuchawkami na uszach i padem w ręce i grał. Szybkim ruchem ściągnęłam mu słuchawki i opanowując złość resztkami sił, zapytałam:
- Co zrobiłeś z moimi drzwiami ?
- Nic, a co miałem zrobić ? - powiedział spokojnie, nie odrywając wzroku od ekranu i nie przestając walić w przyciski na padzie, chudymi palcami.
Całkowicie wyprowadzona z równowagi, wyrwałam mu pada z rąk, naciskając przy tym kilka przycisków i odrzuciłam go w kąt pokoju.
- Ej! - odwrócił w moją stronę zdezorientowane spojrzenie - Zmarnowałaś mi całą manę!
- Mam gdzieś twoją manę. Lepiej, wstań i wytłumacz mi co zrobiłeś z drzwiami.
Wstał, spoglądając na mnie z niechęcią. Wyszliśmy z jego pokoju i stanąliśmy przy wejściu do mojego pokoju, koło leżących na podłodze drzwi.
- No więc ? - zapytałam nie kryjąc wyrzutów. - Co się stało ? - milczenie. Zawiesił na futrynie swój zdezorientowany wzrok i podrapał się po głowie. - Zostawiłeś w moim pokoju jakąś grę i wkurzony że drzwi są zamknięte, postanowiłeś wjechać w nie czołgiem ?
- Przecież zamykasz drzwi na klucz, więc niby jak miałbym się tam dostać. - powiedział poważnie.
Wtedy poczułam zapach spalenizny i naszło mnie nieodparte wrażenie że o czymś zapomniałam.
- Cholera, moje frytki ! - wrzasnęłam i puściłam się biegiem po schodach, przeskakując co dwa stopnie.
Doskoczyłam do piekarnika, wyłączyłam go i otworzyłam drzwiczki. Ze środka wydostały się gęste kłęby szarego dymu. Podbiegłam do okna i otworzyłam je oścież. W twarz uderzył mnie zimny podmuch świeżego powietrza. Podeszłam niepewnie do otwartego, dymiącego piekarnika, w celu skontrolowania stanu frytek. Niektóre były trochę zwęglone, ale reszta wyglądała jadalnie, jedna nawet się zapaliła.
Wyciągnęłam w miarę dobrze wyglądające frytki, a resztę wyrzuciłam. Spojrzałam nieufnie na talerz z 'dobrymi' frytkami i uznałam że jak dodam dużo ketchupu to będą w sam raz. Potem weszłam z frytkami na górę i skierowałam się do pokoju Michaela, gdzie usiadłam na kanapie żeby go wypytać.
- Więc powiesz mi w końcu co stało się z drzwiami czy będę musiała posunąć się do szantażu ? - zapytałam.
Cisza przerywana jedynie rytmicznym bębnieniem w przyciski na padzie.
- Frytkę ? - zapytałam.
- Nie dotykałem twoich drzwi. - powiedział przybierając poważny ton, jednak nie odrywając wzroku od ekranu. Dziwne, byłam prawie pewna że mówi prawdę.
- Wierzę ci, taki nerd jak ty nie byłby w stanie rozwalić tak mocnych drzwi. - tak naprawdę gyby bardzo chciał to dałby radę, Michael był chudy ale naprawdę silny.
- Ejj. Nie jestem nerdem, tylko bardzo utalentowanym graczem.
- Idę do siebie. Posprzątaj tu, mama zaraz wróci. - powiedziałam i wyszłam, zabierając ze sobą przypalone frytki.
 Następnego dnia obudziło mnie światło, rześkiego zimowego poranka, wpadające przez moje okno i przebijające się przez jedwabne zasłony. Promienie słońca, nieśmiało przebiegły mi po twarzy zostawiając w moich oczach kolorowe plamki. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam leniwie na podświetlony wyświetlacz komórki, leżącej na szafce nocnej. Była 8:15.
 Zerwałam się z łóżka. Już i tak miałam duże problemy przez wagarowanie. Nie powinnam się więcej spóźniać, ale ostatecznie uznałam że nie warto teraz pędzić na złamanie karku skoro mogę pójść na drugą lekcję. Poszłam do łazienki żeby się umyć, pomalować i uczesać. Kiedy wróciłam naciągnęłam na siebie jeansy, koszulkę z krótkim rękawem i bluzę. Podeszłam do okna od ulicy i to co zobaczyłam bardzo mnie zaskoczyło. Na podjeździe stał granatowy Jeep Wrangler. O drzwi od strony pasażera opierał się Kevin... i patrzył prosto na mnie.
Chwyciłam torbę, zbiegłam na dół, ubrałam kurtkę i wyszłam. Kiedy zbiegłam z ganku, dalej tam był. Opierał się nonszalancko o samochód, miał na sobie biały T-shirt, szarą, rozpiętą koszulę w kratę z wywiniętymi mankietami i ciemne jeansy. Na jego ustach gościł łobuzerski uśmiech, z którym było mu do twarzy. Dopiero teraz zauważyłam że jest bardzo przystojny. Miał karmelową cerę i ciemne włosy, zmierzwione w seksownym nieładzie.
- Co tu robisz ? - zapytałam głupio.
- W moich stronach na przywitanie mówi sie '' Cześć''. - powiedział nie przestając się uśmiechać. - Zostawiłaś wczoraj klucze w moim samochodzie. Pomyślałem że skoro wiem gdzie mieszkasz to przyjadę tutaj i ci je oddam. - wyciągnął rękę z pękiem kluczy w moją stronę.
- Dzięki. - powiedziałam i wyjęłam klucze z jego ręki, po czym zadałam mu, długo nurtujące mnie pytanie. - Powiedz mi, ty nie zamarzasz w tej koszuli ?
- Nie - powiedział i zaśmiał się pod nosem. - Chodź, odwiozę cię do szkoły, bo jeszcze się spóźnisz.
- To nie ma znaczenia i tak jestem spóźniona.
- Ale chyba nie chcesz spóźnić się na drugą lekcję ? - zapytał.
- Nie musisz mnie zawozić. - odparłam lekko się wachając.
Cyba to wyczuł, bo podszedł blisko i nachylił się nade mną, tak że czułam jego zapach. Pachniał ziemią i szamponem o mocnym grejpfrutowym zapachu. Bardzo energetycznie. Spojrzałam mu głęboko w oczy, były duże, okalane gęstymi czarnymi rzęsami, miały ciepły orzechowy odcień.
Musieliśmy zabawnie wyglądać, w końcu był ode mnie wyższy o ponad głowę.
- Ale chcę. - szepnął, pochylając się nademną.
_______________________________
Ten rozdział pozostał niezmieniony ale usunęłam trzy następne i zamierzam poprowadzić tą historię w zupełnie inną stronę, wydaje mi się że do tego momentu nie jest źle. Prosiłabym o szczere opinie w komentarzach, chciałabym wiedzieć co mogę zmienić na lepsze :)


2 komentarze:

  1. o jejku ! piękne <3 czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;) zajebiste ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne ;) pisz dalej! Czekamy z niecierpliwoscia :)

    OdpowiedzUsuń