niedziela, 15 grudnia 2013

Promise, Rozdział 3


  Gruba warstwa śniegowych chmur okryła niebo płaszczem w odcieniach srebra, pozwalając przedrzeć się tylko nielicznym promieniom słońca. Śnieg dawno stopniał pozostawiając po sobie szarą pluchę. Miałam już dość tej pogody, z resztą podejrzewam że nie ja jedyna. Nawet Michael wydawał się być bardziej marudny niż zwykle. Jest już marzec więc mam nadzieję że taki stan rzeczy nie potrwa już długo. Jedynie las okalający zewsząd całe miasteczko, wydawał się mniej mroczny niż zwykle. Resztki śniegu pozostałego w dołkach i między korzeniami drzew zdawały się go rozświetlać. Pamiętam jak kiedyś ktoś opowiadał mi o tym co się zdarzyło w tym lesie, podobno niegdyś powiesili się tu zakochani. On pochodził z bardzo zamożnej rodziny, natomiast ona była zwykłą dziewczyną ze slumsów. Kiedy jego rodzina dowiedziała się o tym że są razem, zabroniono mu się z nią spotykać, tylko dlatego że nie pochodziła jak on z 'dobrego domu'. Ona się załamała, ponieważ bardzo go kochała i wtedy On wymyślił że skoro nie mogą być razem za życia to spotkają się po drugiej stronie. To zarazem straszne i romantyczne. Ich ciała znalazła jakaś mała dziewczynka która zgubiła się w lesie.
 - Nie śpij, jesteśmy na miejscu. - spokojny głos Kevina wyrwał mnie z zamyślenia.
  Przetarłam jeszcze nieco zaspane oczy i spojrzałam na niego. Uśmiechał się zadziornie, bacznie mi się przyglądając. W końcu dotarło do mnie z pewnym opóźnieniem, że stoimy przed szkołą.
- Skąd wiedziałeś że chodzę tu do szkoły ? - zapytałam, w dalszym ciągu nie bardzo rozumiejąc jak się tutaj znaleźliśmy.
- Ta jest najbliżej miejsca w którym się spotkaliśmy. - powiedział uśmiechając się nonszalancko.
- ''Spotkaliśmy'' - przedrzeźniłam go i parskęłam śmiechem - Zabawnie nazywasz sytuację po której mogła zostać po mnie mokra plama na asfalcie. - dodałam z lekkim wyrzutem. On tylko roześmiał się na te słowa, wyraźnie nic sobie nie robiąc z mojego oskarżenia. Lubiłam go, choć znałam go zaledwie jeden dzień, to miał w sobie coś takiego że nie potrafiłam inaczej. Pomijając sposób w jaki się uśmiechał, sprawiał wrażenie takiego... szczęśliwego i beztroskiego.
 Uśmiechnęłam się w duchu, po czym przez szybę do naszych uszu wdarł się odległy dźwięk. Zadzwonił dzwonek, sygnalizujący rozpoczęcie zajęć. Spojrzałam na parking przed szkołą. Zgraja dzieciaków którzy jeszcze nie weszli do budynku, dopalała papierosy kierując się w stronę wejścia.
- Powinnam już iść... - powiedziałam i w jednej chwili lekko posmutniałam. Dotarło do mnie że najprawdopodobniej już więcej się nie spotkamy. Nie chciałam wysiadać z Jeep'a ale wtedy drugi dzwonek rozbrzmiał nieubłagalnie przypominając mi o swoim istnieniu. Parking był pusty. Zapadła cisza. - Więc dzięki za podwózkę. - dodałam uśmiechając się niepewnie i nacisnęłam klamkę.
 Ku mojemu zdziwieniu drzwi ani drgnęły. Spróbowałam jeszcze raz. Dalej nic.
- Co jest... - mruknęłam pod nosem, coraz gwałtowniej szarpiąc za klamkę. - Zamknąłeś je ?
 Cisza. Kevin siedział nieruchomo na miejscu kierowcy, szczerząc do mnie idealnie białe zęby, w łobuzerskim uśmiechu.
- Otwórz, muszę iść do szkoły. - syknęłam już lekko poirytowana.
- Daj mi powód. - odrzekł spokojnie akcentując każde słowo.
- Nie bądź śmieszny. - parsknęłam już całkiem zbita z tropu.
- Mam bardzo dużo czasu. -powiedział nie przestając się uśmiechać i przeczesał ręką włosy, mierzwiąc je jeszcze bardziej. Z trudem powstrzymałam się od cichego westchnięcia.
- A więc się ze mną droczysz, tak ? - zaśmiałam się nerwowo,  dalej nie rozumiejąc o co mu chodzi.
Uśmiechnął się tylko ale nie odpowiedział wciąż lustrując mnie wzrokiem.
- Więc ?
- Więc... - powtórzył. W tym momencie usłyszałam dźwięk przeskakującego zamka. Pociągnęłam za klamkę. Tym razem drzwi samochodu otworzyły się bez najmniejszego problemu. - Ty jakoś ładnie się ubierzesz a ja przyjadę po ciebie o szóstej. - ciągnął z lekkim uśmiechem.
 Parsknęłam po raz kolejny, zdziwiona jego bezczelnością.
- A jeżeli nie zechcę ? - zapytałam ciekawa tego co odpowie.
- To nie było pytanie. - powiedział jakby trochę poważniej - Ale jeżeli nie będziesz chciała to po prostu nie wyjdziesz. - dodał mimochodem i lekko wzruszył ramionami.
- Pa. - powiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi, z zamiarem opuszczenia pojazdu ale coś mnie zatrzymało. Jego ręka delikatnie zacisnęła się na moim nadgarstku. Kątem oka  zobaczyłam że mi się przyglądał z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zbliżył powoli swoją twarz do mojej tak jakby chciał powiedzieć mi coś bardzo poufnego ale jednocześnie bał się mojej reakcji. Poczułam na skórze ciepło jego oddechu. Wtedy zdarzyło się coś co całkowicie mnie zaskoczyło. Pcałował mnie. Tak poprostu. Złożył krótki ale bardzo zmysłowy pocałunek na moich ustach, by oderwać się od nich po chwili.
 Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, normalnie bym dała mu w twarz, ale miał w sobie coś takiego że za nic w świecie nie chciałam tego zrobić, więc poprostu speszona wysiadłam z samochodu. Trzasnęłam drzwiami, trochę za mocno. W tem poczułam jak rumieniec rozlewa się po mojej twarzy. W myślach podziękowałam Bogu, że tego nie widział. Jeszcze pomyślałby że mi sie to podobało. Właśnie, podobało mi się ? Dlaczego go nie odepchęłam ? Dotknęłąm opuszkami palców dolnej wargi, dalej czułam smak jego ust. Przeklęłam się w myślach.
 Bo zapragnęłam więcej.
 Idąc przez parking, poczułam na sobie czyjeś spojrzenia, przebiegłam wzrokiem po oknach budynku, ale nikogo nie zauważyłam. Kiedy weszłam do środka, korytarze były już puste, wygrzebałam z torby plan zajęć żeby dowiedzieć się gdzie powinnam iść, kiedy na kartkę padł cień i usłyszałam zniecierpliwione chrząknięcie. Podniosłam głowę znad planu i moim oczom ukazała się rozpromieniona twarz Evelyn.
- Eve! - krzyknęłam uradowana rzucając jej się na szyję - Nie widziałam cię chyba z pół roku.
- Tęskniłam za tobą. Kanada jest OK, ale tam nie ma Ciebie. Tak się cieszę że Cię widzę. - powiedziała ściskając mnie mocno - Ale widzę że w tej dziurze przez ten czas nic się nie zmieniło. Widziałam dzisiaj królową suk.
- Ja jeszcze nie miałam tej przyjemności. - odpowiedziałam ze sporą dawką sarkazmu - Tak cieszę się że wróciłaś mam ci tyle do powiedzenia.
 Jej błękitne oczy się rozjaśniły, ukazując jej urodę w pełnej okazałości. Jeżeli chodzi o wygląd to dosyć mocno się różnimy. Eve jest bardzo ładna, ma twarz w kształcie serca, piękne brązowe oczy, alabastrową cerę i czarne splątane loki do ramion, natomiast ja mam okrągłą twarz, długie orzechowe włosy i oczy w zimnym odcieniu stali. Przyjaźnimy się od trzeciej klasy podstawówki. Eve jakiś czas temu wyjechała z rodzicami do Kanady gdzie jej tata dostał pracę, ale nie zostali tam długo.
- Ej Rebel, - szturchnęła mnie. Zawsze tak na mnie mówiła, sama nie wiem czemu, ona zapewne też tego nie wiedziała. - Masz czas się dzisiaj spotkać ?
 Zastanowiłam się chwilę i od razu przypomniałam sobie o Kevinie.
- Dzisiaj nie mogę. - uśmiechnęłam się przepraszająco, - Może jutro ?
- Ok, o 16 ?
- Jasne. Wybacz ale muszę spadać. Mam fizykę z jędzą. - pożaliłam się na co ona tylko uśmiechnęła się i posłała mi współczujące spojrzenie.
 Pożegnałyśmy się szybko i poszłam do szafki żeby zostawić tam kurtkę i następnie udać się na lekcje. Chwilę później stałam przed drzwiami pracowni fizycznej. Nie chciałam tam wchodzić, wiedziałam co mnie czeka po wejściu do klasy, ale nie miałam wyboru. Moja sytuacja w związku z licznymi nieobecnościami nie była ciekawa, do tego nauczycielka to stara, wredna jędza która, napewno nie przepuści okazji do popastwienia się nademną. Chwilę jeszcze walczyłam ze sobą, ale zaraz się przemogłam i nacisnęłam klamkę.
 W klasie było dużo jaśniej niż na korytarzu, mimo że liczne drzewa za oknami rzucały długie cienie na całe pomieszczenie. Kiedy tylko weszłam do środka wydukałam ciche 'Dzień dobry', spuściłam głowę i skierowałam się w stronę przed ostatniej ławki. Ale głos nauczycielki zatrzymał mnie w pół kroku.
- Widzę że panna Adler postanowiła zaszczycić nas swoją obecnością. - powiedziała pani Peterson z sadystycznym uśmiechem na ustach - Zaprawdę jesteśmy ci wdzięczni za ten zaszczyt. Może więc okażesz nam jeszcze więcej łaski i opowiesz co Cię skłoniło do tak heroicznego czynu ? -
 Znowu się zaczyna, przemknęło mi przez myśl. W jednej chwili cała klasa pochyliła niżej głowy nad podręcznikiem unikając kontaktu wzrokowego, tylko parę osób posłało mi spojrzenia pełne współczucia. Zapanowała idealna cisza, przerywana tylko tykaniem zegara powieszonego nad tablicą. Pewnie wszyscy właśnie dziękowali Bogu za to że nie są na moim miejscu.
- Więc ? Nie odpowiesz ? - ciągnęła nauczycielka, patrząc mi prowokacyjnie w oczy - W takim razie podziel się z nami zapewne bardzo interesującą historią, a mianowicie co było na tyle ważne że zatrzymało cię przed dotarciem na drugą lekcję na czas ? - milczałam wbijając w nią nienawistny wzrok. - A więc milczysz. - kontynuowała z zadowoleniem - Widziałam że ktoś cię podwiózł, twój chłopak ?
 Cisza.
- A może sponsor ? Wiesz moja droga słyszałam że wśród młodych dziewczyn to bardzo częste zjawisko. -na jej słowa Marcie zachichotała złośliwie, a po chwili parę dziewcząt w klasie, jej zawtórowało. Posłałam Marcie złowrogie spojrzenie. Było widać że  Peterson bardzo chce zostawić mnie w klasie nie odbierając sobie przy tym przyjemności sponiewierania mnie. Ale robienie ze mnie dziwki to była już lekka przesada.
- O sponsoringu powinna pani rozmawiać raczej z Marcie. - opowiedziałam jej spokojnie, na co Marcie oderwała na chwile oburzony wzrok od paznokci które właśnie wyrównywała pilniczkiem i wykrzywiła usta łypiąc na mnie spode łba. - Podwiózł mnie znajomy, ale to co robię zanim wejdę na teren szkoły to już nie pani sprawa.
- Mnie koledzy nie podwozili do szkoły... - kontynuowała nie ugięta nauczycielka.
- Na ich miejscu tez nie wpuściłabym pani do samochodu. - przerwałam jej i odchrząknęłam, nie szczędząc jej złośliwego uśmiechu. Jej twarz wyraźnie poczerwieniała zdradzając wyprowadzenie z równowagi. Pani Peterson była tęgą, niesamowicie złośliwą kobietą po czterdziestce, wykazującą wyraźne skłonności do znęcania się nad uczniami. Nie byłam jej pierwszą ofiarą. A może wrogiem ? Nie wiedziałam jak określić nasze relacje.
- Ciekawe czy będziesz taka pyskata jak wystawię ci dwa na koniec roku. - syknęła piorunując mnie wzrokiem. Spojrzałąm na nią chłodno.
 Zadzwonił dzwonek. Wybiegłam z klasy zostawiając za sobą wściekłą nauczycielkę.
___________________________

Jestem średnio zadowolona z tego rozdziału, zaczynam myśleć że niepotrzebnie wszystko zmieniałam ale mam nadzieję że w miarę rozwoju akcji będzie lepiej :) Mam nadzieję że wam się podoba.



7 komentarzy:

  1. jest doobrze :D a nawet lepiej !3 czekamy na 4 rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze jest, ta wersja podoba mi się bardziej niż ta pierwsza! C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się zapowiada. Bardzo lubię takie zadziorne, pyskate dziewczyny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Złapałam błąd. A mianowicie to że lekcje trwają 45 minut, a Eve przyszła na czas. Czyli przez 45 minut kłóciła się z nauczycielką? A tak po za tym to opo. jest spoko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak mylić imiona -.- sory chodziło mi o Rebel :D

      Usuń
    2. Rebecca nie przyszła na czas. Gdyby nie spóźniła się na lekcje prawdopodobnie uniknęłaby sporu z nauczycielką, spóźniła się bo siedziała z Kevinem i rozmawiała z Eve, ale bardzo się cieszę że czytasz to opowiadanie na tyle uważnie żeby wyłapać takie szczegóły :D

      Usuń